
graphics CC0
Tomasz Kucina
Ekwilibra –
Nasza jest forma czarno-biała
trzeba się raczej – bardziej starać
kompleks Ikara niebo chmurzy
chcesz lecieć? ożyj! skrzydła uszyj!
Nieloty. druga. trzecia liga
choć bez nadziei chcą rozstrzygać
stłamszeni. słabi. nieodporni…
poeci którzy nie są wolni
Straszymy brakiem ekscytacji
herezja gorzkiej fermentacji
sprzeniewierzamy trud pokoleń
pierdziele!… z poredlonym czołem!
Podróże smętnych globtroterów
co drugi cierpi z braku celu
nie słyszy tętna. kwiat ususzy
kamienny „aplauz” ludzkiej Duszy
Pieśń malkontencka. pieśń bydlęca
sentymentalny elementarz
kontestatorów czujna zamieć
w zamyśle: liczne serca zranić
O klęskach i absurdach lennych
wróżymy w geście na wpółsennym
niby liryczni jednak z prozy
sny hermetyczne. pełne grozy
W antypatycznej mazi żalów
już nie odkutym piórem w stali
w łamańcu ekwilibrystyki
na linie w tańcu z poetyki
Spójrz! dreszcz poezji to meteor!
podniebny semantyczny peron
pod blasku rojem słów dyszących
choć zharatanych lecz marzących
Rosnących z górą. płynących z morzem
w rozkwicie liści pragnących ożyć
słowa dopieszczaj z krtani… czulej
choć cierpisz… nie zarażaj bólem…
Żyjesz bez duszy? żyj dla ciała
pytam poeto: który baraż?
w życiu przyparty wciąż do ściany
przepity. wtórny. przeorany…
Błyszczysz. lecz mały kompleksów błazen
już drugi raz się nie wydarzysz
i mnie w dół ciągniesz skoro gaśniesz
dla nieboskłonów – wór balastem!
Tam każda gwiazda to poeta
co wbijał w przestwór własny czekan
improwizował Himalaje
i oceanów budził fale…
A gdzie twa wena immanentna
pożywna. czujna… i namiętna?
dość mam frustratów. ględ. kwękaczy…
brękotów. marud… i gderaczy!
—
*tekst w nieco optymistycznym charakterze, no ale zawsze warto.

