
graphics CC0
Tomasz Kucina
Kropla-
Szkliste oko poranka sprzężone ze źdźbłem,
czupurna łezka natury.
Mówiła mi kwiatem, czółnem,
płoszyła rzewność przez ślaz
chłodem muskając aparycje ogrodu.
Biłem się z oceanem rzęs powabnych-falujących,
choć sama była maleńką kropelką zachwytu
w morzu własnych potrzeb uduchowienia.
Nie mogłem kropli tej przeoczyć,
jakim byłbym poetą
gdybym w łezce nie dostrzegł
uwarunkowanej przestrzeni?
Gdybym nie zwrócił opisu chwili,
nie uznał, nie docenił?
Na blaszce blikującej trawki
milisekunda czasu utlenia obraz i działa
na niekorzyść metafor florystycznych,
jest wiecznym wrogiem
lirycznej wiwisekcji,
postarza mistyczną kapinę,
ogród mędrkuje z ulewną kobiecą fizycznością
dzieląc mój umysł na partycje.
Aulos dla kropli, kitara dla bosej panny.
Udrażniam synapsy rosą rześkiego poranka
z monadą lirycznych inwestycji,
co jeszcze rozcieńczy wymiary na wypukłościach?
W zagięciu czasoprzestrzeni
przenikliwa mokra harmonia biologii
wyostrza zmysły,
zaś kropla karleje, zapada w anihilacji,
wreszcie urywa się z sutka
upadając przypadkiem na listek figowy,
mutuje w niebyt mocniejszej mikstury.
Afizyczna i żadna, płynna słowotwórczo,
przenikająca do poezji…
z wilgotnym wotywnym łonem gazonu.
—