
graphics CC0
Tomasz Kucina
Sasanka
gwiazdka.
jako wtórny fantazmat senny
gobelinem słonogorzkiego czaru
otulona w wieczność
natura. powietrze.
niewidzialne moce dyfuzji
to sacrum zapachów kwietniowych
z bajki – sasanka
odkrywałem ją powoli. rytmicznie
obleśnymi zaskórnymi sekcjami
w ziołach wypreparowanej pustelni
ruczajem. oranżerią. wszystkim co płynie i doświetla
dociskała w sobie krtań promykiem słońca
w złotoustych ariach uniesienia
dotleniona. dopieszczona. dostojna
rozkoszna i głośna pieśń pasikonika
jego ciepła siodlarka
prowodyrko szału…
wtedy i ty
zakwitłaś fioletową jaskrą
na własnej napiętej strunie krtani
zniewieściałym źdźbłem młodziutkiej pszenicy
wyśpiewałem każdy milimetr twoich miedzianych bioder
goniąc za szmerkiem grzesznego szeptu
osiągnąłem ostatni stopień wtajemniczenia
stałem się specem
wytwornym znawcą
trajektorii lotu omszonych dmuchawców
wmieszanych
w nasze chutliwe oddechy – wyuzdane
klinicznych cyklicznych stękań
obrzęku sutków
lotnych substancji
sprokurowana symulacja!
z balonów Kapadocji
z obślinionych napuszonych żab
zeszło powietrze
napowietrzony
poszum warg podstępnie krytycznych
gdy
ślimaczyłaś się po szczujni
bezwstydnie
otwierając
przede mną bezdenną studnie karminu
czerpałem zdrój garściami
życiodajny gen wiernej śliny
zauroczony w drodze
pępkiem
gotujących wszechświatów
wypatroszony i zziajany
poznałem sens zielnych wypraw
byłaś mistyką, drogą przez mękę
zwiedziłem już chyba wszystkie akweny
twojej wyzutej cielesności
zaglądałem ci w oczy cierniowym ostem
patyczkiem kopru kręciłem stylowe loki
świadomy choć wstrętny. kwaśnym deszczem
rozcierałem pasemka
utlenionych lian
przekrwione naburmuszone zeppeliny
otumanionej jaźni. w obłoku uroczej statodyny
kuglujemy na niby
fikamy koziołki w ogrodzie pozornych uciech
zawoalowany brak fizyczności
zmysłem dochodzisz – Sasanko!
—